sobota, 15 września 2012


Drobna blondynka zaczęła się powoli budzić z głębokiego snu. Otworzyła niechętnie oczy i przetarła je zewnętrzną stroną dłoni, delikatnie przy tym ziewając. Przekręciła głowę w bok i uśmiechnęła się na widok śpiącego bruneta. Uwielbiała ten widok, bo chłopak wyglądał wtedy jak niewinne dziecko. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Zmarszczyła brwi i zwlekła się z łóżka, obciągając w dół swoją koszulkę nocną. Przekręciła kluczyk w drzwiach i otworzyła je. Ujrzała skośnookiego mężczyznę z wózkiem, na którym znajdowało się śniadanie. Ukłoniła się w podziękowaniu i zabrała posiłek do pomieszczenia. Z wielkim uśmiechem na ustach podjechała z jedzeniem do łóżka i wskoczyła na miękkie posłanie dając soczystego całusa swojemu chłopakowi.
- Marcos, śpiochu wstawaj... - zamruczała mu do ucha i go lekko w nie uszczypnęła. - Idziemy zwiedzać Japonię. No już wstawaj... - zeszła z niego i chwyciła jego bosą stopę, ciągnąc go za nią. Brunet cicho jęknął i otworzył oczy.
- Będziesz mnie tak codziennie budzić? - mruknął, przecierając rękoma swoje zaspane ślepia. Oparł się na łokciach i przekrzywiając głowę w prawą stronę, spojrzał na Alexandrę. Blondynka stanęła krzyżując ręce pod biustem.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba. - zaśmiała się dźwięcznie i znowu wskoczyła na Marcosa, na co on jęknął.
- Atak kosmitów... - uśmiechnął się do niej, jednak blondynka zrobiła obrażoną minę na jego słowa. Musnął jej usta na przeprosiny, przez co dziewczyna od razu się rozpogodziła. - To co dzisiaj robimy? - Poncho ponownie wykrzywił usta w uśmiechu i założył za ucho blond kosmyk Alex. Dziewczyna energicznie wstała z niego i pochwyciła tacę z jeżdżącego stoliczka, po czym postawiła ją na kolanach swojego chłopaka. Brunet zamruczał cicho na widok słodkich rogalików.
- Smacznego. - blondynka porwała jednego nich i zaczęła się nim zajadać. Po chwili wzięła jeszcze jednego, a całość popiła sokiem pomarańczowym, którego nalała wcześniej do dwóch szklanek. Otrzepała okruchy ze swojej koszulki nocnej i podeszła do podróżnego plecaka w celu znalezienia czegoś odpowiedniego do ubrania na zwiedzanie miasta. Po chwili grzebania wyciągnęła długie czarne bojówki oraz białą bokserkę i zniknęła za drzwiami łazienki. Przez ten czas Herrera skończył posiłek i przebrał się w swoje ubranie. Jemu zeszło się znacznie szybciej, ale co poradzić... Kobiety uwielbiają się stroić, a szczególnie dla swoich mężczyzn. Zawsze muszą wyglądać idealnie. Nawet w dresach trzeba mieć perfekcyjny makijaż. Po kilkunastu minutach całkowicie gotowa blondynka wyszła z łazienki i schowała do plecaka koszulkę, w której spała. Spakowała parę potrzebnych rzeczy do podręcznego plecaka i gotowa stanęła przy drzwiach. Po kilku minutach wychodzili już z hotelu i wsiadali do taksówki. Przejeżdżali przez miasto, żeby dostać się do tak często wspominanej dzielnicy Harajuku. Już przez szybę taksówki mogli zobaczyć różnie ubraną młodzież, ale dopiero gdy znaleźli się u celu... Dopiero wtedy mogli zobaczyć jaka jest różnorodność strojów i stylów w Japonii. Przechodziły obok nich dziewczyny wystylizowane na Lolity. Nie dorosła, ale już nie dziecko... Takie zatrzymanie na tych dwóch etapach. Zazwyczaj takie dziewczyny starały się przechodzić obok innych niezauważone lub chować się za plecami swojego ukochanego. Nieśmiałe? Nic z tych rzeczy. To również element tej stylizacji. Podobnym lecz zupełnie innym stylem jest Decora. Dziewczyny był ubrane w jak najbardziej kolorowe stroje z masą różnych dodatków z tworzyw sztucznych. Tu nie chodziło o piękno, a o to by być słodkim, niewinnym i kawaii. Dla blondynki to było nie do pojęcia, a dla Marcosa tym bardziej. Nie rozumiał jak to może się podobać młodym Japończykom. Dla niego to wyglądało przede wszystkim dziwnie i bez gustu. Nie chciałby, żeby jego dziewczyna się tak ubierała. Oprócz słodkich dziewczynek chodziły też takie, które ubierały się w stylu gotyckim, choć ten też miał swoje odłamy. Przechodząc w tłumie ludzi mogli też zobaczyć Lolita Fashion - czerpią inspirację z epoki wiktoriańskiej. Shirololi - czyli ubrana cała na biało. Country Lolitas, których suknie są wykonywane z materiałów kwiatowych. Punk Lolita z elementami punkowymi, czyli łańcuchami, kratkami. Nun Lolita - dziewczyny ubierają się jak zakonnice, w długie, czarne suknie, ukazując minimalną ilość nagiej skóry i czasem noszą krzyże. Princess Lolita - najczęściej noszą diademy jak na prawdziwe księżniczki przystało. Schoolgirl Lolita - ubiór zazwyczaj stanowi spódnica typu lolita z plisami i biała bluzka z dużym marynarskim kołnierzem. Do typowych akcesoriów należy szkolna torba. French Maid Lolitas - dziewczyny wyglądają jak francuskie pomoce domowe z domieszką Lolitas. Ich ubrania to zazwyczaj czarne sukienki i podkolanówki w połączeniu z białym fartuszkiem. Ouji - styl męski, inspirowany ubiorem ucznia w epoce wiktoriańskiej. Charakteryzuje się koszulami udekorowanymi koronką oraz spodniami do kolan. Cosplay - styl kostiumowy, w którym młodzi ludzie ubierają się na podobieństwo bohaterów z mangi, anime i gier wideo. Chodzili pomiędzy młodymi przyglądając się ich strojom i dodatkom, próbując choć trochę zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej się ubierają. Zazwyczaj ludzie nie chcą wyróżniać się z tłumu, a tu było zupełnie odwrotnie. Każdy prześcigał się z pomysłami na przebranie. W pewnym momencie Alexandra stanęła jak wryta szepcząc "Matko... Co to jest?". Zobaczyła dziewczynę, która była wystylizowana na Ganguro - to nie tylko styl, ale i subkultura. Dziewczyny należące do niej rozjaśniają sobie włosy na blond, który u nich wychodzi na brązowo-rudy. Podstawą tego stylu jest przede wszystkim solarium. Czarny tusz do rzęs służy jako eyeliner, a korektor używany jest zamiast cieni do powiek. Makijaż ganguro uzupełniają sztuczne rzęsy, puder rozświetlający oraz biała lub perłowa szminka na ustach. Ganguro girls maskują wszystkie typowe cechy Azjatek. Brunet mógł przeżyć tamte ubiory, ale to... Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział i wcale nie żałował, bo dla niego wyglądało to ohydnie, a zarazem śmiesznie. Jak lalki barbie, albo gorzej... Przebierańce. Im dłużej był w Japonii, tym bardziej przekonywał się, że jest to dziwny kraj. Weszli do sklepiku, gdzie były ubrania dla zwierząt. Następna nowość... No dobra, niektórzy ludzie w Meksyku też lubią ubierać swoich pupili, ale raczej nie było takich sklepów jak tu. Przebrania kota, królika, a nawet krokodyla... Po tłumie i kolejce przy kasie widać było, że ludzie w tym kraju uwielbiają robić takie prezenty swoim pupilom, a one raczej nie były z tego zadowolone. No bo... Kto by chciał być wepchany w materiałowy kostium batmana? Blondynka dla uwiecznienia zrobiła kilka fotografii tego sklepu. Za kilka lat będzie mogła do tego wrócić, a nuż za jakiś czas i w ich kraju zacznie się moda na ubieranie swoich psiaków. Oprócz oglądania miniaturowych ubranek, dowiedzieli się również, że Japończycy chowają swoich pupili. Wystarczy przejść się do specjalnego domu pogrzebowego i wszystko załatwić. Można zadecydować w czym zwierzak zostanie spopielony oraz zakupić małą pamiątkę w postaci wisiorka, do którego można wsypać trochę prochów swojego ulubieńca, by mieć go cały czas psy sobie. Zwierzak jest "chowany" do specjalnej gabloty, którą można sobie wybrać. Oczywiście każda z nich ma swoją cenę... Są tanie, ale są wśród nich takie, które warte są tysiące. Taki zakład jest czynny całą dobę, by każdy mógł odwiedzić swojego pupila, kiedy tylko chcę. Dla człowieka z Europy to nie do pomyślenia, dla Japończyka? Normalna sprawa. Wyszli z kolorowego pomieszczenia pełnego sierściuchów oraz ich właścicieli i ruszyli w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do zjedzenia czegoś tutejszego, czyli Sushi lub innego popularnego posiłku. Weszli do pierwszej lepszej restauracji, gdzie zobaczyli stoliki. I kolejne zaskoczenie... Wszystko w kolorze białym, różowym i czerwonym. Czyli jak to się mówi... Kawaii. 
- Marcos... Jeszcze trochę, a będę mieć serdecznie dosyć koloru różowego i czerwonego. - mruknęła blondynka i ruszyła do wolnego stolika przy oknie, siadając na jednej z kanap. Spojrzała na bar i ujrzała dziewczyny przebrane za Lolity, a przed nimi multum facetów wlepiających w nie swoje ślepia. Alexandra przekręciła oczami i westchnęła opierając głowę na dłoniach. Brunet wziął kartę, z której na szczęście dało się coś rozczytać, gdyż pod nazwami japońskimi był też i angielskie. Po wybraniu przez nich dań, poszedł zamówić i wrócił po chwili z dwoma szklankami coli. Blondynka zobaczyła jak jedna z barmanek robi sobie z mężczyzną zdjęcie. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mężczyzna miał na sobie opaskę z uszami kota, a żeby było śmieszniej trzymał ręce przy twarzy jakby był kotem, który o coś prosi. - To jest straszne... Baba, a nie facet.
- Mogliśmy poszukać jakiegoś innego miejsca... No ale przynajmniej będziemy mieli wspomnienia. - Marcos zaśmiał się i wziął aparat robiąc blondynce zdjęcie. - Oooo jaki słodki uśmiech, w sam raz do wystroju wnętrza. - zaśmiał się dźwięcznie i pokazał jej zdjęcie, na co dziewczyna pokręciła głową, na znak, żeby to usunął. - Nawet nie ma mowy. Wszystkie zdjęcia zostają, każde to niepowtarzalna pamiątka. - uśmiechnął się, a po chwili przed nim na stole spoczęło danie ustrojone Hello Kitty z ketchupu. - O matko... To już przesada. - zaśmiał się, a blondynka zabrała mu lustrzankę i zrobiła zdjęcie jego posiłkowi. Skoro każde zdjęcie to pamiątka, to takie rzeczy też trzeba uwieczniać, aby w przyszłości mieć się z czego pośmiać...


.Wazuka - spokojne miasteczko, otulone górami, na których rosną krzewy herbaciane. To miejsce słynie z najlepszej zielonej herbaty w całej Japonii. Miejscowi producenci chcą, aby na jednym ze wzgórz powstał park z różnymi gatunkami krzewów herbacianych, sklepik i pawilon herbaciany, by miejsce zachęcało turystów do odwiedzania go oraz aby było rozpowszechniane w dalszych zakątkach świata. Z centrum miasta udali się do Parku Nara, od wschodu otoczonego zboczami góry Wakakusa. Wszędzie wiele zieleni i pięknych drzew oraz małych roślin. Wszystko takie piękne, harmonijne i przede wszystkim spokojne. Czuć było tą atmosferę, która pozwalała się zrelaksować oraz odpocząć w cieniu jednego z drzew. W około wiele świątynnych budowli, które zachwycały swoim pięknem i architekturą. Para kupiła w sklepiku z pamiątkami krakersy oraz małą mapę i wyruszyła w poznawanie tego miejsca. Alexandra oczywiście robiła zdjęcia, chcąc uwiecznić przepiękne widoki i to, żeby w przyszłości móc powiedzieć, że tu zawitała. Nagle brunet spostrzegł daniela. Uśmiechnął się na ten widok i wyjął z opakowania jednego krakersa. Zwierze podeszło ostrożnie i pochwyciło w swój pyszczek smakołyk. Blondynka uwieczniła tą chwilę, naciskając mały guziczek w swojej lustrzance. Wzięła jednego krakersa od swojego chłopaka i również nakarmiła nim daniela. Dopiero teraz zauważyli, że tych zwierząt było tu całkiem sporo, a do tego nie bały się ludzi, a właściwie odwrotnie... Same podchodził, by dostać przez nie tak lubiane ciasteczka. Anahi zrobiła kilka zdjęć i ruszyli dalej. Po przebyciu pewnego odcinka zobaczyli świątynie Todaiji i dominujący nad otoczeniem Pawilon Wielkiego Buddy, jeden z największych drewnianych budynków na świecie. Nawet na bilecie wydrukowali wymiary. Perfekcjonizm do ostatniego szczegółu. Jednak wielkość budynków jest uzasadniona, gdyż w swoim wnętrzu mieści Wielkiego Buddę (Daibutsu), największy na świecie posąg z brązu. Podobno, gdy przeciśnie się przez otwór w olbrzymim słupie tuż obok niego, stanie się na początku drogi do oświecenia. Wystrój i wszystkie te budowle, dla pary były czymś nowym, czymś czego do tej pory nie znali. W Meksyku nie było takich charakterystycznych budynków, a normalne proste domy lub Hacjendy. Marcos spojrzał na swoją dziewczynę i pokręcił głową z rozbawieniem.
- Jak tak dalej pójdzie to nam miejsca na dysku zbraknie. - zaśmiał się dźwięcznie i wszedł w kadr. Blondynka odsunęła aparat od twarzy i przymrużyła oczy. Wyłączyła urządzenie i zaczęła je chować do torby. - Co ty robisz?
- Skoro tak to ja już zdjęć nie będę robić. Najwyżej za parenaście lat nic już nie będziesz pamiętał, ale co mi tam. Ja mam dobrą pamięć... - po jej słowach brunet cicho westchnął i pochwycił aparat wyjmując go z torby. Włączył go i zrobił blondynce zdjęcie.
- Alex przestań... No przecież żartowałem. - Stanął przy niej i pogłaskał jej policzek. - Już okej?
- Nie lubię twoich żartów... - mruknęła niezadowolona. Poncho pokręcił głową. Wiedział, że Alexandra jest bardzo wrażliwa, choć tak naprawdę była zwariowaną i twardą dziewczyną. Brunet musnął jej usta, a ona uśmiechnęła się promiennie. - No już okej... Ale daj. - zaśmiała się i zabrała lustrzankę z jego dłoni i cyknęła mu fotkę. Marcos objął ją i ucałował w czubek głowy. Ruszyli dalej, żeby obejrzeć cały park...

środa, 1 sierpnia 2012



Po całym mieszkaniu porozrzucane ubrania. Tu mała sterta, tu większa, a jeszcze gdzie indziej ogromna kupka kolorowych ciuchów. Wyjazd na rok czasu i nie wiadomo co wziąć ze sobą, żeby się nie przedźwigać. Wiadome jest, że jeżeli mamy zamiar odwiedzić różne kraje, to trzeba się liczyć z tym, że spotkamy się z różnymi klimatami, co za tym idzie... Trzeba wziąć zarówno ciepłe ubrania typu polar i ciepła kurtka, jak i bluzki na ramiączka i bikini. Żeby to było takie proste... Blondynka najchętniej zabrałaby ze sobą całą swoją garderobę, ale niestety pojemność plecaka była dosyć ograniczona. Matko... Dlaczego nie mogła urodzić się facetem? Pakowanie byłoby wtedy o wiele prostrze. Zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy i tyle, a tak? Bluzka taka, owaka... Cholera! Najlepiej dać to Marcosowi niech on to za nią zrobi. Przynajmniej nie będzie patrzeć na kolor tylko wrzuci co popadnie, a ona będzie musiała nosić to, co ona wybrał. Alexandra usiadła na swoim dużym łóżku i spojrzała na swój plecak oraz stertę poukładanych ciuchów leżących obok niego. I to miało się zmieścić? Zaśmiała się do siebie i położyła na miękkim posłaniu cicho jęcząc i kładąc na twarzy niewielką poduszkę. Kobieto... Weź się w garść, jesteś silna i zawsze sobie dajesz radę. No już ruszaj te swoje szanowne cztery litery i do roboty! - skarciła się w myślach i stanęła na równe nogi wypuszczając powietrze z płuc. Dwie kolejne godzinki i plecach był gotowy. Wzięła niewielką karteczkę, na której miała zapisane najpotrzebniejsze rzeczy do wzięcia i odhaczyła to, co jej zostało. To jest, to jest... Cholercia. Została jedna najważniejsza rzecz. Wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała dobrze jej znany numer. Przystawiła komórkę do ucha i odczekała dwa sygnały za czym po drugiej stronie ktoś się odezwał.
- Skarbie... Spakowany już jesteś? Bo wiesz... Zabieram cię na zakupy!
- Zakupy? Alex proszę cię... W środę wyjeżdżamy, a ty myślisz o zakupach? Przecież masz masę ubrań... Po co ci kolejny kilogram szmatek? Wybierz coś z tego co masz w szafie...
- Marcos... Czy chcesz, żebym przy najbliższej możliwej okazji pozbawiła cię życia? Nie, a więc właśnie. Szmatek mam dużo i wiem o tym, bo sama się przekonałam pakując i nie mogąc wybrać co ze sobą zabrać, ale mniejsza o to. Musisz mi pomóc kupić... No coś fajnego. Dowiesz się w sklepie i nie przyjmuję odmowy.
- Ale... - próbował coś powiedzieć, jednak jego dziewczyna była szybsza.
- Kochasz mnie?
- Tak, ale...
- Więc widzę cię u siebie najpóźniej za godzinę. Paaaa! - jednym kliknięciem na czerwonej słuchawce zakończyła rozmowę. Wiedziała, że brunet zrobi dla niej wszystko i czasem to wykorzystywała udając rozkapryszoną dziewczynkę. Tak w zasadzie nią nie była, ale niekiedy, gdy chciała coś mieć... Trzeba zrobić słodkie oczka i ładnie się uśmiechnąć lub po prostu nie dopuścić Marcosa do zdania. Sam brunet czasami się zastanawiał jak z nią wytrzymuję, ale co się nie robi dla miłości. Bądź co bądź po tym telefonie sam nie wiedział czy wytrzyma z nią przez dwanaście miesięcy non stop. No cóż... Jak człowiek nie spróbuje, to się nie przekona. Najwyżej gdzieś w przytulnej zatoczce z dala od ludzi się pozabijają jakimiś maczugami czy maczetami. Marcos zabrał z komody kluczyki od samochodu, po czym wyszedł z mieszkania zamykając je i kierując się na parking. Otworzył auto i po chwili odjechał spod budynku kierując się w miejsce zamieszkania swojej dziewczyny. Po niecałych 20 minutach dotarł na miejsce, gdzie zaparkował i ruszył w dobrze mu znane miejsce. Stanął przed drzwiami z numerem 16 i zadzwonił dzwonkiem. Kilka sekund i drzwi od mieszkania otworzyły się,a z pomieszczenia wyskoczył nie kto inny jak Alexandra gotowa do wyjścia. Ucałowała w przelocie swojego chłopaka, po czym zamknęła drzwi, chwyciła go za rękę i pociągnęła schodami na dwór. Wsiedli do jego samochodu i pojechali do centrum handlowego. Marcos zastanawiał się co takiego blondynka chcę kupić jak nie ubrania. Ona zawsze miała postrzelone pomysły, więc wszystkiego mógł się po niej spodziewać. Weszli do wielkiego budynku, który naokoło był zbudowany ze szkła i Alex pociągnęła go w stronę sklepu elektronicznego. Znalazła jakiegoś miłego pana, który mógłby pomóc jej w wyborze lustrzanki. Tak! W końcu podróż trzeba upamiętnić dobrymi zdjęciami, a zwykłą cyfrówką dużo się nie zrobi. Brunet zaśmiał się widząc słodką minę swojej dziewczyny. Sprzedawca zaczął im pokazywać najnowsze i najlepsze modele aparatów. Marcos czuł, że to nie będzie łatwy wybór. Każda z nich prześcigała drugą bajerami i jakością robionych zdjęć. Po godzinie oglądania tych cudeniek udało im się wybrać tą jedną i najlepszą ze wszystkich lustrzanek. Czy najlepszą... No to właściwie okaże się podczas podróży, jednak mieli już sprzęt, którym uwiecznią każdą chwilę spędzoną w najdalszym zakątku świata. Wrócili do mieszkania Alexnadry, gdzie rozpakowali i złożyli aparat.
- Marcos uśmiechnij się! - pisnęła blondynka i zrobiła ukochanemu zdjęcie z zaskoczenia. Spojrzała na niewielki wyświetlacz na czarnym panelu i zaczęła się śmiać. Szeroko otworzone oczy oraz buzia jej chłopaka wyglądała... Jak jakieś ufo. Marcos zmroził ją wzrokiem i zabrał jej aparat usuwając zdjęcie. Usiadł za dziewczyną i musnął ustami jej policzek, cykając fotkę.
- Pierwsze zdjęcie przed wyjazdem na pamiątkę. Tak na dobry początek. - spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się widząc zrobione zdjęcie. Wiedział, że jeszcze nie raz zrobią podobne tylko z innym krajobrazem za ich plecami.


Para siedziała w samochodzie przyjaciela sprawdzając czy wszystko zabrali. Jeżeli o czymś zapomną, cała podróż na nic... Najważniejsze były dowody tożsamości, bez nich ani rusz. Nie przekroczą granicy, a już możliwość lotu samolotem... Bez szans.
- Kosmetyki?
- Mam.
- Aparat?
- Mam.
- Paszport.
- Jest!
- No to... Ruszamy w podróż kochanie. Pożegnaj się ze swoim mieszkaniem, bo zobaczysz go dopiero za rok. - brunet zaśmiał się zapinając pasy. Jego przyjaciel Fernando odpalił silnik i nacisnął pedał gazu ruszając naprzód.
- Stop! - samochód nagle zatrzymał się. - Zamknęłam drzwi?
- Nie... Ja to zrobiłem. - Marcos zaśmiał się całując blondynkę w czoło. - No już nie martw się, wszystko zabraliśmy i zrobiliśmy. Odpręż się i pomyśl co nas czeka. Fer ruszaj, bo spóźnimy się na samolot. - szatyn posłusznie ponownie ruszył w stronę lotniska. Po kilkunastu minutach znaleźli się na miejscu. Srebrne Audi zatrzymało się na parkinu. Para wyszła z samochodu i zabrała swoje bagaże. Pożegnali się Fernando i ruszyli do budynku, gdzie czekała ich odprawa do Japoni. Udali się do odpowiedniego terminalu. Wszystko potoczyło się sprawnie i szybko, dzięki czemu po niedługim czasie siedzieli już w samolocie, czekając na wylot. Tu wszystko się zaczyna... Podróż zaczynają w Meksyku i również w tym miejscu za dwanaście miesięcy ją skończą. Blondynka oparła się o miękki materiał na fotelu i chwyciła rękę Marcosa lekko ją ściskając. Przed nimi Japonia... Tokio, Osaka i masę ludzi ze skośnymi oczami. Coś nowego, co nie zawsze podoba się ludziom i sama Alexandra nie była do tego państwa pozytywnie nastawiona. Zastanawiała się czy po tej wizycie to się zmieni. Czy spojrzy na ten kraj w innym świetle i czy coś ją w nim urzeknie. Odliczanie do startu i samolot ruszył wzbijając się w powietrze. Alex położyła głowę na ramieniu Marcosa i przymknęła powieki, by po chwili dopłynąć do krainy Morfeusza.


Na taśmie przemieszczały się kolorowe walizki turystów. Brunet wraz ze swoją dziewczyną szukali wzrokiem swoich plecaków. Po chwili Marcos złapał zielony plecak podając go Alexandrze oraz swój biorąc na plecy. Zmęczenie dawało się we znaki, jedyne czego teraz pragnęli to wygodnego łóżka i snu. Wyszli z lotniska i wzięli taksówkę. Jeden problem stanął im na przeszkodzie... Japoński. Nie znali tego języka, ale postanowili spróbować z angielskim. Na szczęście kierowca jako tako ogarniał ten język i bez problemu dogadali się pod jaki hotel ma ich zawieść. Spakowali plecaki do bagażnika i zajęli miejsca na tyle samochodu. Pan prowadzący samochód ruszył, a oni podziwiali widoki za oknem. Zatłoczone i rozświetlone ulice, zupełnie jakby to nie był środek nocy, a wręcz przeciwnie południe, tyle że z ciemnym niebem. Zaskoczeniem dla nich było to jak ci ludzie tu się ubierali. Kolorowe stroje, czasem nawet dosyć kontrowersyjne, dziecinne tzw. Lolity  - nie dziewczynka, ale i nie kobieta. Wszystko było takie inne od tego co znali i z czym stykali się w Meksyku. Po kilkudziesięciu minutach dojechali do celu. Zapłacili kierowcy za kurs i zabrali swoje bagaże. Alexandra spojrzała na hotel i ją zamurowało.
- Ciekawe jak jest w środku... Powiem szczerze, że w internecie nie robiło to takiego wielkiego wrażenia. - zaśmiał się brunet i złapał rękę swojej dziewczyny. - Chodź, zameldujemy się i idziemy spać, a jutro przygotuj się na zwiedzanie Tokio.
- Wiesz co? Aż się boję, co nas tutaj czeka. - Alex pokręciła głową śmiejąc się cicho. - Zobaczysz po kilku dniach, będę się kłaniać jak oni przy każdej możliwej okazji. - powiedziała i ukłoniła się kamerdynerowi stojącemu przy drzwiach.
- Już to robisz. - zaśmiał się i podszedł do recepcji, gdzie po chwili rozmowy dostał dwie karty do pokoju numer 526. Podziękował elegancko ubranej kobiecie i chwytając w drodze pewną ulotkę, ruszył z blondynką do windy, by po chwili wjechać na odpowiednie piętro. Przeszli przez sporawy korytarz szukając ich numerka na drzwiach. W końcu na prawie samym końcu znaleźli i otworzyli je za pomocą kolorowej karty. Weszli do środka i widok jaki ujrzeli, dosłownie zbił ich z tropu. - Luksus... - wyszeptał brunet i wskoczył na miękkie łóżko wykopując buty, gdzieś w kąt.
- Luksus luksus... Ale nie przyzwyczajaj się tak, bo na pewno namioty nie raz się przydadzą. - zaśmiała się Alexandra. - Ja idę wziąć kąpiel... - zdjęła buty i wypakowała z plecaka kosmetyczkę oraz koszulkę nocną. Pokręciła głową widząc uśmiechniętego od ucha do ucha bruneta i poszła do pod prysznic. Marcos zdjął bluzę i wziął do ręki zabraną z recepcji ulotkę. Miał szczęście, gdyż była w dwóch językach, a angielski znał. "Love Hotel" - przeczytał na kolorowej kartce. Gdzieś już o tym słyszał... Słynne japońskie Hotele miłości. Możesz wynająć pokój na noc, a później zabawiać się z kobietą na różne sposoby... Skoro już tu są... Mają poznawać uroki i zwyczaje państw... To czemu by nie spróbować? Z rozmyślań wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi łazienkowych, z których wyszła Alexandra. Schował szybko ulotkę do kieszeni i się uśmiechnął. - Co tam schowałeś?
- Co? Ja? Gdzie? - udał, że nie rozumie o co chodzi jego dziewczynie.
- No ta karteczka, którą schowałeś do kieszeni. - powiesiła ręcznik na oparciu fotela i wsunęła się pod niebieską kołdrę.
- Wszystko widzisz... - zaśmiał się i podał jej ulotkę wstając z łóżka i podchodząc do swojego plecaka, żeby wyjąc z niej potrzebne do kąpieli rzeczy.
- Hotel miłości? - spojrzała na niego unosząc brwi.
- No... To dosyć popularne w tym kraju. Tak przypadkiem zobaczyłem w recepcji i chciałem zobaczyć co to.
- Chcesz tam iść?
- No wiesz... Skoro mamy korzystać z tej podróży i poznawać różne rzeczy to... Możemy skorzystać również z tego prawda?
- Seks już w drugi dzień? - blondynka zaśmiała się i rzuciła w bruneta poduszką.
- Kotku nie złość się... No zobacz jakie tam pokoje mają...
- Tak własnie widzę... Z łańcuchami, gdzie można przypiąć ręce i nogi. Chcesz, żebym cię torturowała?
- Hmm... Myślę, że możemy na zmianę. - wykrzywił usta w szerokim uśmiechu.
- Marcos! - po raz kolejny rzuciła w niego poduszką, ale tym razem czekoladowooki uniknął ciosu i czmychnął szybko do łazienki. Alexandra pokręciła głową z rozbawieniem i odłożyła ulotkę na stolik. Fakt ma to być podróż ich życia, w której mają spróbować wszystkiego co tylko można. Wtuliła głowę w mięciutką poduszkę i przymknęła oczy. Jutro się okaże co będą robić... Nic nie jest zaplanowane, przez rok mają żyć z dnia na dzień nie martwiąc się o nic.

wtorek, 31 lipca 2012

Prolog


Pomysł na poznanie czegoś nowego... Ludzi, kultury, sposobu bycia i wszystkich możliwych zakątków zagadkowego świata. Decyzja podjęta pod wpływem chwili, odchodzisz z pracy, pakujesz się i wraz z osobą, którą kochasz najbardziej na świecie jedziesz po przygodę. Nie wiesz co was czeka, co się stanie, macie tylko siebie. To on przez dwanaście miesięcy jest twoją matką, ojcem, przyjaciółką, chłopakiem i osobą, która potrafi cię postawić do pionu w najtrudniejszych chwilach. Jest z tobą przez 24 godziny na dobę, dzień w dzień. Nie wiesz czy wytrzymacie ze sobą tak długi czas... Ale jest to okres kiedy można sprawdzić trwałość związku. Jeżeli nie będziecie się mogli dogadać, to prawdopodobnie rozstaniecie się, a jeżeli wszystko będzie jak w bajce... Kto wie? Może zechcesz z nim być do końca swojego życia. Rzucasz wszystko, kupujesz bilet i jedziesz w podróż... W podróż dookoła świata.


- Marcos! Chodź tutaj do mnie! - blondynka siedziała na ciemnej kanapie i bawiła się swoimi lokami. Do pomieszczenia wszedł brunet z czekoladowymi oczami i usiadł obok niej krzyżując nogi oraz trzymając w ręku czerwone jabłko.
- Nie krzycz tak, przecież cię słyszę. Masz małe mieszkanko, więc spokojnie... Jest kilka metrów od kuchni, gdzie ja byłem do miejsca gdzie siedzisz. - uśmiechnął się i ugryzł chrupiący owoc. Dziewczyna pokręciła głową.
- Przepraszam. Mam dla... - nie skończyła, gdyż brunet uśmiechnął się cwanie po czym wpił w jej usta. - Marcos! Nie wkurzaj mnie! Ja mam tu dla ciebie ważną propozycję, a ty sobie jaja robisz.
- Księżniczko nie denerwuj się, choć nie powiem uwielbiam twoją zezłoszczoną minę. - Zaśmiał się, na co dostał kuksańca w bok od blondynki. - Dobra dobra... Już słucham cię uważnie. O co chodzi?
- Chciałbyś ze mną pojechać w podróż dookoła świata? - Alexandra powiedziała nie owijając w bawełnę. Pragnęła jak najszybciej podzielić się swoim pomysłem ze swoim chłopakiem. Spojrzała na jego twarz... Był wyraźnie rozbawiony.
- Alex proszę cię mów poważnie, a nie wymyślasz bajki. 
- Ale ja mówię jak najbardziej serio... Rzućmy wszystko i wyjedźmy na rok. Zwiedźmy świat, ale nie tak jak inni z przewodnikiem tylko... Na własnych nogach z namiotem na plecach. Co ci szkodzi? Ja wiem praca... Ale mamy pieniądze, wystarczy tylko trochę chęci. Wiem, że gdy wrócimy może być problem z posadą, ale... Pomyśl, zwiedzić cały świat, poznać nowych ludzi, kultury...
- Zgadzam się. - Na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech.
- Co? - Blondynka chyba nie do końca uwierzyła w słowa, które wypowiedział jej chłopak. Zmarszczyła brwi i przekrzywiła lekko swoją głowę w bok, wlepiając uważnie swoje niebieskie oczy w chłopaka.
- No... Zgadzam się. Jak dla mnie... Matko skarbie! To jest coś o czym ja marzyłem całe życie! - Marcos wstał i wziął swoją dziewczynę na ręce. Zaskoczona Alexandra wybuchnęła śmiechem, po czym wpiła się w jego słodkie usta. Zgodził się! Wyruszają na podbój świata... Razem!